Od pięciu lat pracuję na odwyku. Uwolniwszy się od alkoholu i wielu wad charakteru, byłem w stanie pracować nad czymś, co prześladowało mnie od lat: raną po ojcu. Po kilku sesjach doradczych, programach naprawczych, studiach biblijnych, grupach samopomocy i sesjach wolnościowych, byłem w stanie pogodzić się z tą raną. Byłam w naprawdę dobrym miejscu, zaakceptowałam przeszłość, zaakceptowałam mojego ojca za jego krzywdy jako człowieka zmagającego się z alkoholizmem i problemami ze zdrowiem psychicznym, zdałam sobie sprawę, że po prostu nie był w stanie być przy mnie i wybaczyłam mu. Moje małżeństwo zostało przywrócone po uświadomieniu sobie i zmianie moich wad charakteru wynikających z rany zadanej przez ojca. Żyłam sobie spokojnie, na szczycie świata, zakładając, że rana po ojcu została wyleczona, niezależnie od tego, czy kiedykolwiek się zjednoczyliśmy, czy nie.

Po kilku sesjach doradczych, programach naprawczych, studiach biblijnych, grupach samopomocy i sesjach wolnościowych, byłem w stanie pogodzić się z tą raną. Byłam w naprawdę dobrym miejscu, zaakceptowałam przeszłość, zaakceptowałam mojego ojca za jego krzywdy jako człowieka zmagającego się z alkoholizmem i problemami ze zdrowiem psychicznym, zdałam sobie sprawę, że po prostu nie był w stanie być przy mnie i wybaczyłam mu. Moje małżeństwo zostało przywrócone po uświadomieniu sobie i zmianie moich wad charakteru wynikających z rany zadanej przez ojca. Żyłam sobie spokojnie, na szczycie świata, zakładając, że rana po ojcu została wyleczona, niezależnie od tego, czy kiedykolwiek się zjednoczyliśmy, czy nie.

Po kilku sesjach doradczych, programach naprawczych, studiach biblijnych, grupach samopomocy i sesjach wolnościowych, byłem w stanie pogodzić się z tą raną. Byłam w naprawdę dobrym miejscu, zaakceptowałam przeszłość, zaakceptowałam mojego ojca za jego krzywdy jako człowieka zmagającego się z alkoholizmem i problemami ze zdrowiem psychicznym, zdałam sobie sprawę, że po prostu nie był w stanie być przy mnie i wybaczyłam mu. Moje małżeństwo zostało przywrócone po uświadomieniu sobie i zmianie moich wad charakteru wynikających z rany zadanej przez ojca. Żyłam sobie spokojnie, na szczycie świata, zakładając, że rana po ojcu została wyleczona, niezależnie od tego, czy kiedykolwiek się zjednoczyliśmy, czy nie.

Niestety, rana została ponownie otwarta po otrzymaniu wiadomości o jego nagłej śmierci. Nic w życiu nie idzie tak, jak się spodziewamy. Dlaczego więc jesteśmy tak rozczarowani, gdy tak się nie dzieje? Wiem na pewno, że nieoczekiwane rzeczy się zdarzają, a to, co robimy z tymi okolicznościami, prowadzi nas do wzrostu lub porażki. Wybór należy do nas.

Kiedy zbliżam się do końca mojego drugiego roku w żałobie, nie mogę powstrzymać się od refleksji nad tym, czego się spodziewałem. Przez wiele lat byłem zrażony do mojego ojca. Nasze ostatnie słowa do siebie były brzydkie. Nie pozwoliłam mu poznać swoich wnuków. Nie pozwoliłam na związek, kiedy próbował. Byłem osądzający, bezlitosny i zamknięty w sobie. Przez ostatnie 15 lat mojego życia zaprzeczałam jego istnieniu. Było tyle bólu z jego niepowodzeń w moim dzieciństwie, tyle rozczarowań; nie byłem w stanie spróbować ponownie w czasie. Zawsze myślisz, że masz "czas".

Miałam w głowie obraz, że pewnego dnia wszystko ułoży się samo, jakby działała jakaś magiczna siła, która w końcu nas połączy. Kiedy wyobrażałam sobie jego śmierć, robiłam to bez żadnych emocji. Wiedziałam, że to nieuniknione, ludzie się starzeją i umierają. Wyobraziłam sobie, że umiera dużo później, nie w wieku 50 lat. Wyobrażałem sobie, że skoro nie mam emocjonalnego przywiązania do tego człowieka, nie będę miał żadnych emocji do przetworzenia, kiedy umrze. To chyba jedno z największych kłamstw, jakimi się karmiłam.

Pamiętam, że dostałem telefon, jakby to było wczoraj. Mój brat powiedział mi, że odszedł, 4 miesiące wcześniej, tuż przed Bożym Narodzeniem. Byłem zdezorientowany, podejrzliwy i zszokowany. Spędziłem tygodnie badając okoliczności jego śmierci, tylko po to, by otrzymać akt zgonu i oświadczenie lekarza, w którym jako przyczynę śmierci podano alkoholizm. Nie było pogrzebu (przynajmniej odpowiedział na nieuniknione pytanie, uczestniczyć czy nie uczestniczyć), nie było pomnika ani grobu do odwiedzenia. Po prostu zniknął w powietrzu, a wdowa po nim nie miała na tyle uprzejmości, by powiadomić kogokolwiek, aż do kilku miesięcy później.

Nic nie czułem. Tak jak się spodziewałem. Nie czułem nic przez bardzo długi czas. Nie pozwalałem sobie na odczuwanie czegokolwiek, bo szok był bezpiecznym miejscem. Zrobiłam jedyną rzecz, którą wiedziałam, że można zrobić; dołączyłam do grupy wsparcia dla osób w żałobie. Nadal nic nie czułam, aż do końca grupy. Kiedy w końcu poddałam się procesowi, moje serce zaczęło bić ze smutkiem, jakiego nigdy nie doświadczyłam. Mówię, że moje serce zaczęło bić, ponieważ po poddaniu się żałobie stałam się zupełnie inną osobą. To jest w mojej krwi. Jest w mojej głowie. Jest w moim sercu. Tak jak w przypadku podróży, z której musiałam się wyleczyć z alkoholizmu i depresji, zdałam sobie sprawę, że to kolejna podróż, która nie ma mety. Od tej pory będę nosił tę podróż ze sobą.

Są chwile, kiedy ból jest wyniszczający. Są chwile, kiedy szlochanie jest niekontrolowane, a łzy nie przestają padać.....2 lat w podróży. Są chwile, kiedy jestem niewiarygodnie wkurzona na niego za jego alkoholizm i palenie, które zabrały go zbyt wcześnie. Są chwile, kiedy jestem wkurzona, że nie powiedział nikomu, że jest tak chory. Ale przede wszystkim są chwile, kiedy jestem rozczarowana sobą. Wybaczyłem mu przez ostatni miesiąc przed śmiercią.... i nie miałem odwagi mu powiedzieć. Wiedziałam, co należy zrobić, wykonałam brudną robotę przed jego śmiercią i znalazłam przebaczenie, a nie poszłam za tym...bo założyłam, że mam czas.

Dziwnym zrządzeniem losu, nigdy nie czuję braku przebaczenia wobec wdowy po nim. Kobieta, która była odpowiedzialna za uczynienie tego procesu 10 razy trudniejszym niż musiał być, kobieta, która ukrywała przede mną te informacje, kobieta, która nigdy nie powiedziała mi, że był tak chory, jak można było jej tak łatwo wybaczyć? Miałam zamiar zrobić jej krzywdę, kiedy poprosiła mnie o spotkanie w parku, żeby dać mi kilka jego rzeczy. W drodze powiedziałem Bogu, że potrzebuję jego obecności, aby poprowadził mnie przez to spotkanie. Powiedziałam Mu, że nie mogę tego zrobić sama. Spotkałam się z tą kobietą i zobaczyłam złamaną osobę. Spojrzałam jej prosto w oczy, bo oczy nie kłamią. Zobaczyłem osobę, która była zdruzgotana swoimi wyborami. Poznałem przepraszającą kobietę, która zwróciła część jego prochów rodzinie, wraz z albumami ze zdjęciami, które trzymał w domu. Poznałam kobietę, która powiedziała mi, że mój ojciec mnie kocha. To były słowa, które pragnęłam usłyszeć przez ostatnią dekadę. Przebaczenie jest kluczem do wolności. Nie mogę powiedzieć tego wystarczająco dużo. Jestem na tyle długo w odwyku, że wiem, że więzienie nieprzebaczenia, i nikt, nie jest dla mnie tego wart.

Są chwile, kiedy radość jest przytłaczająca. Są chwile, kiedy łzy są radością, ponieważ widzę, że mój niebiański ojciec pojawia się za każdym razem, kiedy o to proszę. Są chwile, kiedy pokój przewyższa zrozumienie. Są chwile, kiedy jestem przekonany, że miłość ojca jest wieczna. Są chwile zamknięcia i akceptacji. Są chwile, w których nie mogę zaprzeczyć obecności ojca; są chwile, w których jest on blisko. Dzięki mojemu ojcu mam niewiarygodną ilość empatii i współczucia dla tych, którzy są uzależnieni, dla tych, którzy zmagają się z problemami psychicznymi, dla tych, którzy są "mniej niż", i mogę im służyć poprzez moją pracę w społeczności.

Nie wiedziałem, jak mam zamiar przejść przez rozczarowanie, że zagojona rana została ponownie otwarta, zwłaszcza po tak ciężkiej pracy nad byciem trzeźwym. Jedyne, co wiedziałem, to że muszę się z tym pogodzić. Musiałem przebaczyć. Musiałam pracować nad tym, by reagować na nową podróż w zdrowy sposób, jeden dzień po drugim. Jego alkoholizm, który został mi przekazany, stał się moim rozwiązaniem problemu żałoby poprzez zastosowanie zasad wyzdrowienia. Wzięłam to, czego nauczyłam się na odwyku, 12 kroków i zasad, i zastosowałam je w sposób, który miał sens w przypadku żałoby. To zastosowanie zasad wyzdrowienia było ważnym kluczem do mojego udanego życia i unikania nawrotów podczas żałoby. Jego najgorsza przypadłość, alkoholizm, który w końcu przyczynił się do jego śmierci, stał się moją największą siłą w radzeniu sobie z jego śmiercią.

Kiedy poświęcasz czas, aby pozwolić, by smutek zmienił się w dobro, wtedy naprawdę żyjesz. Leonardo da Vinci powiedział kiedyś: "Jak dobrze wykorzystany dzień przynosi szczęśliwy sen, tak dobrze wykorzystane życie przynosi szczęśliwą śmierć". Możesz znaleźć dobrze wykorzystane życie, jeśli wystarczająco mocno poszukasz. Nawet jeśli jest to życie skrócone przez używanie alkoholu, jest dla niego jakieś zastosowanie. Żadne życie ani śmierć nie są bezużyteczne, zwłaszcza uzależnionych. Jeśli jesteśmy zajęci ocenianiem okoliczności życia lub czyichś wyborów życiowych, całkowicie pomijamy życie. Przegapiamy przesłanie zamierzone w śmierci. Nie życzę nikomu smutku, jednak jeśli mamy być prawdziwi, zaakceptujmy fakt, że jesteśmy śmiertelni. Śmiertelność ma swoją cenę w postaci utraty życia. Nikt nie jest wolny od żalu. W pewnym momencie wszyscy go doświadczymy. Moim życzeniem dla ciebie jest, abyś, kiedy staniesz w obliczu nieuniknionego, znalazł dobro w smutku.